Listen to discovery playlists featuring wszyscy polacy to jedna rodzina by spalarnia on desktop and mobile. Si ęgaliśm y też do badań nieo gólnopo lskich, na p rzykład K atarzyny G rabowski ej (2019) n a małej prób ie, niere prezenta tywnej, a t akże do opra cowań Joan ny W ardę- Dla Berlina zasada przedawnienia czy braku podstaw merytorycznych do niemieckich reparacji obowiązuje tylko wobec Polski. Sławomir Mrożek w swym ironicznym „Liście otwartym do sekretarza generalnego ONZ” napisał: „Polacy to też Murzyni, tylko biali”. Słowa polskiego pisarza zmarłego w Nicei (15 sierpnia obchodziliśmy 9. rocznicę jego śmierci) pasują jak ulał do sprawy Vay Nhanh Fast Money. Rada Języka Polskiego oficjalnie zaakceptowała opinię dr hab. Marka Łazińskiego z Uniwersytetu Warszawskiego. Językoznawca przekonuje, że rzeczownik „Murzyn” jest archaiczny i rasistowski. Głos w sprawie decyzji RJP zabrał dr Bawer Aondo-Akaa. — To jest absurd — ocenia dr Bawer Aondo-Akaa w rozmowie z portalem — Jestem przekonany, że to decyzja ideologiczna. Widzimy, że w Zachodniej Europie ideologia Gender wiedzie prym. Dr hab. Marek Łaziński swoje stanowisko uzasadnił następująco: — Słowa Murzyn nie zalecam używać inaczej niż na prawach historycznego cytatu (jak Murzyn zrobił swoje… w cytacie z Fryderyka Schillera). Ponieważ trudno jest zmienić przyzwyczajenia mówiących, ograniczam swoją rekomendację do komunikacji publicznej: mediów, administracji, szkoły. W tych kręgach zresztą omawiane tu słowa i tak są używane coraz rzadziej, ponieważ większość mówiących ma świadomość, że budzą co najmniej kontrowersje — poucza Łaziński. — Sam nie mówię „Murzyn” od lat nawet w rozmowach prywatnych, innych zachęcam, by nie używali tego słowa w przestrzeni publicznej — dodaje. Poproszony o komentarz w tej sprawie dr Bawer Aondo-Akaa nie zgadza się z decyzją Rady Języka Polskiego i poglądami Łazińskiego. — Jeśli chodzi o słowo „murzyn” to rzeczywiście w wielu państwach to słowo może kojarzyć się źle, jak w Stanach Zjednoczonych, we Francji czy w Wielkiej Brytanii. Murzyni byli wyzyskiwani, wykorzystywani przez osoby rasy białej. W naszej Wielkiej Polsce czegoś takiego nie było! W najjaśniejszej Rzeczpospolitej Polskiej nigdy nie było poważnej skali niewolnictwa. Powiem więcej i podam przykład Madagaskaru czy Kunta Kinte — rozpoczyna swój wywód Aondo-Akaa. — Wyspa Madagaskar należała o księcia Kurlandii, a książę Kurlandii był lennikiem króla Polski i Litwy. Murzyni na wyspie Madagaskar byli niezwykle jak na tamte czasy po ludzku traktowani, ponieważ my, Polacy od zawsze uważamy, że godność człowieka nie zależy od jego koloru skóry. Kolejnym przykładem jest wspomniana już wyspa Kunta Kinte, która była naszą kolonią. Jak straciliśmy kontrolę nad wyspą, to sami tubylcy — Murzyni, chcieli, żeby Polacy nadal mieli pieczę nad wyspą, ponieważ polski zarządca uważał, że Murzyni to są równi godnością ludzie — argumentował. Na koniec doktor Aondo-Akaa zaznaczył, że dawniej w Polsce nie traktowano określenia „Murzyn” jako obelgi wobec czarnoskórych, a sam wyraz miał neutralne czy wręcz przyjazne konotacje. Za przykład przywołał postać żyjącego w XVIII wieku generała i polskiego patrioty Władysława Jabłonowskiego, w kraju nazywanego pieszczotliwie „Murzynkiem”. Jabłonowski był nieślubnym synem żony generała Konstantego Jabłonowskiego, po którym przejął nazwisko. Przeczytaj również: 36-latka zmarła kilka dni po zaszczepieniu. Sprawę bada prokuratura: „Zgon nastąpił z przyczyn naturalnych” Przeczytaj również: Straż Miejska spacyfikowała przechodnia za brak maseczki. Stojący obok ludzie nie wytrzymali: „Czemu wy gazujecie człowieka?!” Źródło: Tysol (Visited 1 587 times, 1 visits today) Post Views: 1 251 Polskość czarnych Polaków na Haiti 10 sty 20 15:22 Ten tekst przeczytasz w 7 minut "Kowal. Rzepa. Osika. Ptak". To żadna wyliczanka, lecz nazwiska założycieli polskiego miasta Cazole na Haiti. Na tych odległych terenach przed dwoma wiekami zjawili się Polacy na rozkaz Napoleona, by stłumić powstanie buntowników. Ich następcy żyją tam i mówią o sobie dziś "jesteśmy potomkami Polaków, tzn. my jesteśmy również Polakami", mimo że w naszym języku dziś nie mówią. Jednak słowiańska kultura i sentyment w różnych wymiarach pozostała tam do dziś. Foto: Barbara Kaja Kaniewska, Światosław Wojtkowiak / Potomkowie Polaków wysłanych na Haiti przez Napoleona W ramach naszej kampanii "WybieramyPrawdę" przypominamy wybrane teksty Onetu, które wpłynęły na otaczającą nas rzeczywistość. W najbliższych miesiącach na stronie głównej będą prezentowane kolejne artykuły z serii Polskie legiony zostały wysłane na Haiti, by pomogły stłumić bunt i opanować chaos wywołany przez walczących o wolność niewolników Polacy w końcu przeszli na stronę czarnych buntowników, którzy wywalczyli niepodległość Część Polaków po wojnie pozostała na wyspie, biorąc sobie za żony haitańskie kobiety Polacy założyli na Haiti wieś Cazale, w której mieszkają do dziś ich potomkowie Skąd oni tam się wzięli? Haiti tak jak Portoryko, Honolulu, boskie Buenos i życie jak w Madrycie wydaje się być synonimem eldorado, a zarazem jakimś odległym terenem, prawie już na końcu świata. W przypadku Haiti tak naprawdę było, a zwłaszcza do XIX wieku. Do tego czasu ta najbogatsza kolonia francuska dysponowała żyzną glebą do plantacji indygo i trzciny cukrowej, nadal egzotycznych produktów jak na Europę. Stąd standard życia właścicieli ziem na Haiti stawał się coraz lepszy, a zdrowie ich niewolników coraz gorsze ze względu na niekończące się godziny pracy i tropikalne zarazy. Jednak hasło "wolność, równość, braterstwo" wykrzyknięte podczas rewolucji francuskiej odbiło się głośnym echem także i na Karaibach. Niewolnicy rozpoczęli wojnę o wolność, a cesarz Napoleon walkę z nimi. Wysłał polskie legiony na tamte ziemie, by stłumiły bunt i opanowały chaos. O poczynaniach tych wspomina nawet Adam Mickiewicz w "Panu Tadeuszu" "Gdzie się cukier wytapia i gdzie w wiecznej wiośnie / Pachnące kwitną lasy; z legiją Dunaju / Tam wódz Murzyny gromi, a wzdycha do kraju". Potomkowie Polaków wysłanych na Haiti przez Napoleona Podróż polskich legionistów na Haiti nie była ani łatwa, ani krótka. Musieli znieść trzy miesiące na wodach Atlantyku, by później znosić choroby tropików i walkę z nieznanym wrogiem - czarnymi buntownikami. Ci znali tereny jak nikt inny i mieli przewagę niemałą, a co więcej żal w oczach za dotychczasowe katusze dalekie geograficznie i moralnie od "europejskich standardów" zachowania - tresowanie przez kolonizatorów psy na niewolnikach by były bardziej agresywne w przypadku niebezpieczeństwa. Cała ta złość buntowników "w końcu" się ujawniła. Stąd też polscy żołnierze stojący w szeregach francuskich przestawali stać, lecz padać, jeden po drugim walcząc o interesy Bonaparte w niesłusznej sprawie. Foto: © Creative Commons Napoleon Bonaparte To coraz mniejsze grono z Polski dostrzegało coraz więcej koneksji z haitańskimi powstańcami, aniżeli z kolonizatorskimi oprawcami. Czarni buntownicy walczyli przecież o swoją wolność tak jak Polacy o swoją niepodległość w trakcie rozbiorów. Polacy przeszli na stronę czarnych buntowników, którzy wywalczyli niepodległość, tworząc tym samym pierwszą konstytucję, trzeba przyznać dość rasistowską. Mimo braku szacunku do białych ludzi ze względu na złe doświadczenia z ich strony, Polaków oszczędzono, a nawet wyróżniono. W konstytucji wspomniano - by ich nie zabijać mimo swojej białej skóry oraz by nadać im obywatelstwo. Tak się stało, co dało początek lżejszej już historii Polaków na Haiti. Foto: Shutterstock Haiti La Pologne - życie już nie białych Polaków, lecz czarnych Po tych dramatach część Polaków wolała wrócić do Europy, część pozostała na wyspie, biorąc sobie za żony haitańskie kobiety. La Pologne - czyli tak zwani polscy legioniści rozproszyli się po wyspie, zasiedlając się na terenach takich jak: Fond Blanc, Fond des Blancs, Gri Gri, Port Salut, Roche-a-Bateau, Cazale. To ostatnie miejsce jest do dziś wsią polską, choćby z tego względu, że to właśnie Polacy ją założyli. Jej nazwę tłumaczy się jako Dom Zalewskiego, "zal", ca"zal"e. Do Cazale nie prowadzi żadna dojazdowa droga, co nie wpływa korzystnie na łączność z resztą wyspy. Współgraniczy jedynie ze wsiami na tym samym wzniesieniu. Polacy żyjący tam obecnie zajmują się podobnymi sprawami: mężczyźni hodują fasolę, proso i banany lub też dziergają kapelusze i krzesła. Natomiast kobiety trudnią się handlem żywnością. Foto: Cazale, Haiti. Zdjęcie zrobione w czasie projektu "Polacy na Haiti" W Polakach żyjących na tych ziemiach tkwił tradycyjny polski duch, który nie był tym właściwym według władcy Haiti, tzw. Papa Doc i jego syna - Bébé Docowi. Dopuścili się oni rzezi na Polakach, gdyż uważali, że Polacy są zbyt odmienni od pozostałych. W trakcie dewastacji wsi polscy mieszkańcy utracili większość świadectw polskości; dokumenty, zdjęcia, zabudowę podobną do szlacheckich dworków polskich oraz cmentarz z nagrobkami, na których widniały polskie nazwiska. Foto: Cazale, Haiti. Zdjęcie zrobione w czasie projektu "Polacy na Haiti" O tym pisze włoski reporter w książce "Zaginione białe plemiona". Mimo utraty polskich pamiątek polskość w jakimś wymiarze przetrwała. Polskość tu jawi się bardziej w ramach tożsamości międzykulturowej, a w zasadzie ponadterytorialnej, która jest dla Haitańczyków wartością duchową i ponadwymiarową. Przykładem tego jest chociażby fakt, że Haitańczycy klęczą przed ołtarzykiem, na którym króluje postać wywodząca się z kultu Matki Boskiej Częstochowskiej. A ołtarzyków tych jest cała masa na Haiti. Matka z Częstochowy ewaluowała do Erzueli Dantor - bóstwa voodoo. Erzueli jednakże nie trzyma synka Jezuska, lecz córeczkę Anais. Wersja haitańska Czarnej Madonny nie spogląda na nas z koroną na głowie, lecz z pióropuszem zrobionym z ananasa. Foto: / Erzuelia Dantor i Matka Boska Częstochowska A co do kultury… pewne obyczaje też przetrwały - tańczy się tu polkę i zaplata się warkocz, tak jak to robią dziewczyny znad Wisły. Włosy te często są w kolorze blond, oczy zielone lub niebieskie, i skóra jest jaśniejsza niż przeciętnie na tych terenach, jak połączenie kawy z mlekiem… Mulaci, Kreole. Foto: Cazale, Haiti. Zdjęcie zrobione w czasie projektu "Polacy na Haiti" Język, trochę niebywały! Jesteśmy świadomi, że zapożyczenia, migracje są chyba we wszystkich językach świata, ale stosunkowo rzadko terminy w językach obcych mają polskie odniesienia, chyba że w języku niemieckim mówi się "o polskim wyjściu" - "polnischer Abgang", co w naszym polskim języku tłumaczymy jako angielskie wyjście - to właśnie bez pożegnania. Natomiast w języku kreolskim, którym to językiem większość haitańskich mieszkańców się posługuje na co dzień, takich powiedzonek mamy znacznie więcej, chociażby: "Mouin chaje kou Lapologne" - jestem zawsze obładowany jak Polska - tzn. jestem zawsze gotów; "Chaje kou lapoloy" - szarżować jak Polak, tzn. atakować w wielkiej liczbie, i miłe nam, krakowianom "M-ap Fe Krakow" - robię jak w Krakowie - wykonać coś bardzo porządnie. Polską namiastkę słychać, gdy przedstawia się pan Belno lub Poto. Nazwisko Belno pochodzi od Belnowski, a Poto jest skrótem od Potowski. Końcówki zażegnano, by łatwiej zasymilować się z czarnymi mieszkańcami Haiti. Ponoć w stolicy mieszkają ludzie z pełnymi polskimi nazwiskami, ale w Cazale już to się nie zdarza. Korelację na polu Haiti a Polską widać w wizytach i rewizytach - "królów", "odkupicieli", "bogów voodoo". Pierwszą z nich była wizyta Faustyna Wirkusa, syna polskiego górnika, który dotarł na Haiti na początku XX wieku. Jako członek amerykańskiej piechoty morskiej został wysłany na jedną z wysp, by pomóc w rozwoju wyspy, tak też i się stało. Pomógł im bardzo, to też mieszkańcy wyspy okrzyknęli go królem, a z czasem nawet kapłanem voodoo. Jednak Wirkus nie został tam na zawsze, wyrzucono go z armii, co zmusiło go do powrotu do USA, gdzie wydał książkę autobiograficzną "Biały król La Gonave". Foto: © Creative Commons Faustin Wirkus Wymiana. Tym razem haitańscy kapłani voodoo wraz z Frémonem, będącym jednym z najstarszych reprezentantem Polonii w świecie, odwiedzili Warszawę. Ponoć Frémon czuł się, jakby przekroczył próg mitycznej krainy krewnych z zmierzłych czasów, oraz że Haitańczycy i Polacy wywodzą się z tego samego plemienia. Nie lada wyzwaniem było z pewnością zorganizowanie wycieczki po Warszawie dla haitańskich kapłanów voodoo. Stąd też profesor Kolankiewicz, który grupą tą się zajmował, pokazał im pomnik Mickiewicza, tłumacząc, że to: "jest wielki polski kapłan voodoo, który miał kontakt z duchami i napisał wielki obrzęd, w którym się te duchy zjawiają. Wtedy z podziwem patrzyli na Mickiewicza i myślę, że to zapamiętali". Pielgrzymki papieża Jana Pawła II przeważnie były znaczące, jednak wizyta z 1983 roku na Haiti była dla Haitańczyków niczym objawienie się mesjasza. Papieża witano polskimi słowami oraz polskimi pieśniami i pewnie polką. Ówcześnie Haitańczycy byli ciemiężeni przez rządy sprawowane przez Jeana-Claude'a Duvaliera. Podczas publicznego przemówienia papieża padły słowa skierowane do głowy prezydenckiej, że w kraju jakże bogatym w wartości mieszkańców panuje nędza i głód, ia to musi się zmienić. Faktycznie po trzech latach się zmieniło, gdyż dyktator Duvalier uciekł z kraju. Ze względu na to, że papież o to prosił, może przewidział, stał się dla Haitańczyków symbolem polskiego brata - odkupiciela. Foto: Associated Press/East News / East News Papież Jan Paweł II spaceruje z haitańskim prezydentem Jean-Claude Duvalier i jego żoną Michelle podczas otwarcia ceremonii na lotnisku Port-au-Prince na Haiti, 1983 r. Czytaj również: Mesjasz na Haiti Jak widać, zmieniły się koleje losu Polaków na Haiti. Swoje życie rozpoczęli tam od statusu wygnańców, następnie zyskali miano obywateli, a potem dali się poznać jako osoby drażniące dyktatora, bo są zbyt biali i zbyt inni. Ostatecznie są to osoby mające głębokie poczucie, że są potomkami Polaków, którzy mówią o sobie "my, Polacy". Mimo wszystko żywią nadzieję na spotkanie z mistyczną polską krainą na lądzie. O La Pologne się zapomina, jednak słowiańska melancholia przewija się w języku, zwyczajach - w ich życiu. Co więcej, są działania przypominające nam o życiu Polaków na Haiti poprzez np. reportaż "Zaginione białe plemiona", projekt "Polonia na Haiti", których partnerem jest chociażby Muzeum Dziedzictwa Narodowego, budowa polskiej szkoły w Cazale, a nawet przez ten artykuł. Data utworzenia: 10 stycznia 2020 15:22 To również Cię zainteresuje Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Znajdziecie je tutaj. – Donoszę, że Polacy to też murzyni, tylko biali. W związku z niniejszym należy im się niepodległość. Tak Stanisław Mrożek pisał w "Donosach" w 1982 roku. Patrzcie Państwo, po tylu latach to hasło znajduje się na okładce nowego tygodnika "Do Rzeczy" – mówi Rafał Ziemkiewicz na filmie zapowiadającym najnowszy numer "Do Rzeczy". Zobaczcie całość! © ℗ Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy. Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.

polacy to też murzyni